Czy warto teraz inwestować w kryptowaluty?
„Czas do kupowania jest wtedy, gdy na ulicach jest krew” – brzmi porzekadło giełdowe, które niegdyś miał wypowiedzieć baron Rotschild. To właśnie w ten sposób dorobił się najsłynniejszy z rodziny bankierów, którego nazwisko znają chyba wszyscy. Czy tak można odpowiedzieć na pytanie, czy warto w tym momencie inwestować w kryptowaluty? Być może, choć na to pytanie składa się wiele innych.
Zanim przystąpimy do inwestowania w cokolwiek, musimy pamiętać, jak ważna jest dywersyfikacja – czyli rozdzielenie kapitału w różnych aktywach. Najlepiej, aby te aktywa nie były skorelowane lub wręcz cechowały się odwrotną korelacją. Odpowiednio przeprowadzona dywersyfikacja powinna dać nam jednak jakąś część aktywów, która będzie drożała w czasie, kiedy inna część z nich będzie taniała. Nie sposób w takim zestawieniu pominąć wirtualnych walut, czyli kryptowalut.
Ryzyko popłaca, ale warto je minimalizować
Kryptowaluty uchodzą za aktywa ryzykowne i w istocie takie są – zwłaszcza, jeżeli nie za bardzo wiemy, jak ich temat „ugryźć”. Z kolei ryzyko w inwestowaniu może być postrzegane dwojako – albo, jako coś złego, albo jako „trampolina”, która jest w stanie dać nam potencjalnie bardzo wysokie stopy zwrotu. Jeżeli mamy już w swoim portfelu obligacje, metale szlachetne nieruchomości, akcje, ETF-y i tym podobne, możemy rozważać zakup kryptowalut. Właśnie dlatego, że w odpowiednim momencie mogą stać się właśnie taką „trampoliną” dla naszego porfolio.
W hossie dobre projekty kryptowalutowe z reguły dają stopy zwrotu rzędu kilkuset procent. Oznacza to, że zainwestowanie 1% naszego kapitału na tak ryzykownym rynku może w odpowiednim czasie spowodować, że będzie to już nie 1% portfela, ale 5% albo nawet 10%. Nie dlatego, że z chciwości zaczniemy dorzucać kapitał do tego rodzaju aktywów, ale dlatego, że kryptowalutowa hossa może ten 1% zwielokrotnić.
Czy warto kupić Bitcoina?
Bazując na innej giełdowej mądrości, która mówi, żeby „nie wsiadać do pędzącego pociągu”, możemy dojść do wniosku, że nie warto czekać na hossę – “pociag” jest już wtedy rozpędzony. Bezpieczniej – choć w tym wypadku niekomfortowo – jest wejść do “składu”, gdy ten oczekuje na peronie… A do tego pusty, bo każdy boi się do niego wejść. Oczywiście, wchodząc na rynek w hossie możemy zarobić… problem w tym, że nigdy nie wiemy dokładnie, kiedy ta hossa ma miejsce i – co najważniejsze – kiedy nastąpi jej koniec.
W momencie pisania tego artykułu Bitcoin kosztu ok. 28 000 dolarów za jedną monetę. Od ostatniego szczytu „król kryptowalut” osunął się o niespełna 58%, co oznacza, że jeżeli największa pod względem kapitalizacji kryptowaluta wróci do poprzedniego ATH (ang. All-Time-High, najwyższa odnotowana wartość), kapitał włożony teraz w BTC może podwoić swoją wartość lub pomnożyć się jeszcze bardziej, jeśli osiągniemy nowe szczyty. W przypadku mniejszych kryptowalut zwroty mogą być jeszcze większe.
Pytanie, czy w tym momencie leje się krew? Raczej nie. Z pewnością polała się w ostatnim kwartale 2022 roku, kiedy Bitcoin oscylował wokół 16 000 dolarów. Ci, którzy wówczas kupowali, już są prawie dwa razy na plus. Kupować teraz, czy czekać na okazję, gdy znów poleje się krew – może nawet więcej krwi, niż ostatnio? O tym każdy musi zdecydować sam.
Treść artykułu nie stanowi porady inwestycyjnej. Pamiętaj, aby podejmować decyzje inwestycyjne zgodnie z własnym sumieniem, wiedzą i doświadczeniem.
Zostaw komentarz