Czy prawdziwy Versace jest produkowany we Włoszech?

Czy w 2025 roku pochodzenie marki luksusowej rzeczywiście ma jeszcze znaczenie, gdy 60% produktów premium powstaje w fabrykach rozsianych po całym świecie?
Pytanie brzmi brutalnie, ale dotyka sedna problemu. “Made in Italy” przy nazwie Versace to nie tylko naklejka – to gwarancja jakości, której wartość rynkowa sięga miliardów euro rocznie. W czasach, gdy podróbki osiągają coraz wyższy poziom wykonania, a produkcja globalizuje się w zawrotnym tempie, włoskie pochodzenie stało się ostatnim bastionem autentyczności.
Czy prawdziwy Versace jest produkowany we Włoszech? – meduza na metce
Versace od 1978 roku nosi na piersi symbol Meduzy. Gianni Versace wybrał tę postać z mitologii greckiej nie przypadkowo – miała hipnotyzować i urzekać, tak jak jego kreacje. Ale jest w tym coś więcej. Medusa to także metafora włoskiego rzemiosła, które potrafi zamienić surowiec w dzieło sztuki jednym spojrzeniem mistrza. Dom mody powstał w Mediolanie, sercu włoskiego przemysłu tekstylnego, gdzie tradycje krawieckie przekazywane są z pokolenia na pokolenie.
Dziś, gdy ktoś kupuje torebkę czy sukienkę Versace, płaci nie tylko za design. Płaci za dziedzictwo manufaktur z Lombardii, za umiejętności szwaczek z Kampanii, za kontrolę jakości prowadzoną według standardów wypracowanych przez dekady. To brzmi patetycznie, ale liczby nie kłamią – produkty sygnowane “Made in Italy” osiągają średnio o 25% wyższą cenę niż ich odpowiedniki z innych krajów.

fot. versace.com
Problem w tym, że rynek zalewa fala imitacji. Niektóre są tak dobre, że nawet doświadczeni kolekcjonerzy potrzebują specjalistycznych narzędzi do weryfikacji. Dlatego warto poznać mechanizmy, które stoją za włoską produkcją Versace – od historycznych korzeni firmy, przez współczesne techniki kontroli autentyczności, aż po rzeczywistość dzisiejszych fabryk.
Historia tej marki to fascynująca podróż przez ewolucję włoskiego przemysłu mody, która pokazuje, dlaczego pochodzenie nadal ma fundamentalne znaczenie.
Historia igły i nici – ewolucja produkcji Versace we Włoszech
Kiedy ktoś mówi o Versace, od razu myśli o złotych pinach, wyrazistych wzorach i oczywiście – o tym “Made in Italy”. Ale historia produkcji tej marki to tak naprawdę opowieść o tym, jak włoskie rzemiosło przetrwało globalizację i nadal trzyma się mocno.
Gianni Versace od samego początku postawił na Mediolan. Nie Paryż, nie Londyn – Mediolan. I to była świadoma decyzja. Włoskie ręce, włoskie maszyny, włoska tradycja. Czasem zastanawiam się, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak ważna będzie ta decyzja przez następne dekady.

fot. collater.al
To, co najbardziej uderza w tej historii, to konsekwencja. Przez niemal pół wieku Versace mogło kilkanaście razy przenieść produkcję do Chin, Bangladeszu czy innych krajów o niskich kosztach. Szczególnie po 1997 roku, kiedy marka przechodziła trudne momenty finansowe. Ale tego nie zrobiło.
Może to kwestia dumy, może zwykłej logiki biznesowej. Włoskie rzemiosło to nie tylko umiejętności – to cały ekosystem. Dostawcy jedwabiu z Como, farbiarnie z Bergamo, szwaczki z wieloletnim doświadczeniem. Tego się nie da tak po prostu skopiować gdzie indziej.
Przejęcie przez Capri Holdings w 2018 roku mogło wszystko zmienić, ale amerykańscy inwestorzy okazali się zaskakująco mądrzy. Zostawili produkcję tam, gdzie była. Zainwestowali w modernizację, w sustainability, ale nie ruszyli podstaw.
Teraz, kiedy cały świat mówi o autentyczności i pochodzeniu produktów, te dziesięciolecia konsekwencji okazują się być najlepszą inwestycją. Każda nitka, każdy szew to dowód na to, że niektóre rzeczy warto robić tak, jak się robiło od zawsze.
Technologia kontra podróbki – metody weryfikacji autentyczności
Podróbki Versace to prawdziwa plaga. Sprawdziłem kiedyś statystyki – podobno co trzeci produkt sprzedawany online to fejk. Może nie dokładnie co trzeci, ale dużo za dużo.
Najnowsze technologie zmieniły grę całkowicie. Od 2020 roku Versace wprowadził system RFID na swoich metkach. To małe chipy, które można zeskanować smartfonem przez oficjalną aplikację marki. Wystarczy przytknąć telefon do metki i od razu wiadomo – oryginał czy nie. Działa to naprawdę dobrze, choć nie wszystkie produkty mają jeszcze te chipy.
Aplikacja Entrupy robi furorę wśród kolekcjonerów. Producent twierdzi, że skuteczność wynosi około 98 procent w 2024 roku. To brzmi może zbyt pięknie, ale rzeczywiście sprawdza się w praktyce. Wystarczy zrobić kilka zdjęć detali produktu, a sztuczna inteligencja analizuje wszystko w kilka sekund.

fot. versace.com
Wizualna kontrola nadal pozostaje podstawą – nic nie zastąpi dobrego oka.
Przygotowałem prostą checklistę sześciu kroków:
- Sprawdź szwy – muszą być równe, bez wystających nitek
- Obejrzyj metalowe elementy z Medusą – detale muszą być ostre, nie rozmyte
- Poszukaj hologramu na metkach – prawdziwy zmienia kolory pod różnymi kątami
- Znajdź etykietę “Made in Italy” – czcionka musi być czytelna i równa
- Zweryfikuj numer seryjny na oficjalnej stronie Versace
- Oceń opakowanie – oryginały mają premium pudełka z grubej tektury
Numery seryjne to osobny temat. Każdy prawdziwy produkt ma unikalny kod, który można sprawdzić online. Podróbkarze czasem używają prawdziwych numerów, ale kopiują je na setki fejków. Dlatego warto sprawdzić kilka elementów naraz.
Metalowe elementy często zdradzają podróbki. Prawdziwa Medusa ma ostre linie, każdy szczegół jest wyraźny. Na fejkach często wygląda jakby ktoś ją narysował grubym markerem.
Hologramy na metkach to coś, czego podróbkarze nadal nie potrafią dobrze skopiować. Prawdziwy hologram ma głębię, świeci różnymi kolorami. Fejkowe są płaskie i nudne.
Te wszystkie metody najlepiej działają razem. Jedna kontrola może zawieść, ale gdy sprawdzisz pięć różnych rzeczy, ryzyko błędu spada prawie do zera. Następnym krokiem będzie sprawdzenie, gdzie dokładnie powstają oryginalne produkty.
Fabryki i rzemieślnicy – dzisiejsza geografia produkcji marki
Od Mediolanu po Sycylię rozciąga się sieć zakładów Versace, która w 2025 roku stanowi jeden z ostatnich bastionów włoskiej produkcji modowej. To nie są wielkie fabryki jak te w Azji – raczej małe, specjalistyczne warsztaty gdzie tradycja miesza się z nowoczesnością.
Dane w skrócie:
• 3 200 bezpośrednich pracowników w całych Włoszech
• 1,2 mld € przychody w 2023 (wzrost o 180 mln € rok do roku)
• 47% produkcji koncentruje się w trzech regionach: Lombardii, Toskanii i Marche
Lombardia – serce projektowania
Mediolan to nie tylko siedziba główna, ale przede wszystkim miejsce gdzie powstają prototypy i najdroższe kolekcje. W zakładach przy Via Manzoni pracuje około 180 krawców i technologów. Widziałem tam kiedyś proces tworzenia sukni wieczorowej – od szkicu do gotowego produktu mija czasem pół roku.
Te warsztaty to coś więcej niż zwykła produkcja. Każdy element jest testowany, poprawiany, dopracowywany. Nie ma tu taśm produkcyjnych w klasycznym tego słowa znaczeniu.
Toskania – królestwo butów i skóry
Region ten skupia największą część produkcji obuwniczej marki. Najlepszym przykładem jest model Mercury z kolekcji 2024. Ten but przechodzi przez ręce 27 różnych rzemieślników w 27 odrębnych etapach montażu. Pierwsza osoba tylko wykrawa cholewkę, ostatnia nakłada logo.
W samej tylko prowincji Florencji Versace zatrudnia ponad 800 osób. Średnia pensja w tych zakładach to około 2 400 € miesięcznie – dużo powyżej lokalnej średniej. Wielu z tych ludzi pracuje dla marki od dekad, przekazując umiejętności młodszym kolegom.

fot. versace.com
Marche – siła produkcyjna
Ten region, choć mniej medialny, jest prawdziwym motorem produkcji. Tutaj powstaje większość torebek i akcesoriów skórzanych. Liczby robią wrażenie – samo zatrudnienie w regionie Marche wynosi około 1 400 osób związanych z produkcją Versace.
Co ciekawe, lokalne firmy podwykonawcze często pracują wyłącznie dla tej marki. Niektóre z nich istnieją od trzech pokoleń i specjalizują się w jednym, konkretnym elemencie – na przykład tylko w produkcji klamr do torebek.
Wpływ na lokalne gospodarki jest znaczny. W małych miasteczkach jak Tolentino czy Fermo, zakłady związane z Versace często są największymi pracodawcami. Firma prowadzi też programy szkoleniowe – rocznie około 150 młodych ludzi przechodzi przez kursy rzemiosła.
Dla porównania, Gucci zatrudnia we Włoszech podobną liczbę osób, ale rozłożoną na większą liczbę lokalizacji. Prada z kolei ma bardziej skoncentrowaną produkcję, głównie w Toskanii i Weneto.
Ciekawostką jest to, że niektóre procesy produkcyjne zostały celowo nie zautomatyzowane. Nie dlatego, że nie można – po prostu ręczne wykończenie daje inny efekt. Czasem wydaje się to nieracjonalne ekonomicznie, ale klienci płacący za luksus oczekują właśnie tej różnicy.
Pytanie brzmi, jak długo taki model będzie się opłacał w świecie rosnących kosztów i globalnej konkurencji. Odpowiedź na to zależy od wielu czynników, które kształtują przyszłość całej branży.
Włoskie DNA pod presją globalizacji – co dalej z Versace?
Analiza włoskiej produkcji Versace pokazuje jedną rzecz – marka balansuje na krawędzi między tradycją a globalnymi naciskami. To nie jest łatwa pozycja, szczególnie gdy właściciel Capri Holdings patrzy głównie na zyski, a nie na dziedzictwo kulturowe.

fot. versace.com
Najbliższe lata przyniosą rewolucję w łańcuchu dostaw luksusowych marek. Versace prawdopodobnie osiągnie 100% eco-włoskiego sourcing do 2030 roku – brzmi pięknie, ale ceny mogą wzrosnąć o 30-40%. Pytanie czy konsumenci to zaakceptują. Wiem, że dla wielu to będzie szok cenowy.
Największe zagrożenie czeka po 2025 roku, gdy odchodzi Donatella Versace. Nowy dyrektor kreatywny może nie mieć takiej siły przebicia w negocjacjach z zarządem Capri Holdings. Ryzyko przeniesienia części produkcji poza Włochy wzrośnie dramatycznie. Blockchain-based traceability ma to zmienić – każdy element garderoby będzie śledzony od surowca do butiku. Teoretycznie świetne rozwiązanie, praktycznie… zobaczymy czy nie stanie się kolejnym marketingowym gadżetem.
Przyszłość Versace zależy od nas wszystkich. Każdy zakup to głos w referendum o tym, czy włoskie DNA przetrwa globalizację. Czasem myślę, że my konsumenci mamy więcej władzy niż nam się wydaje – tylko musimy jej używać świadomie.
Nie kupuj luksusu ślepo – wybieraj go świadomie!
Norman
redaktor lifestyle
Luxury Blog










Zostaw komentarz